Durex i Godzina dla Ziemi
Ten weekend był bogaty w straty. Nie to, że musieliśmy oddać wiośnie jedną godzinę i spać krócej, to znaleźli się tacy, którzy namawiali do oddania jeszcze jednej godziny.
Bo jak nazwać sytuację, w której mamy spędzić godzinę bez elektryczności i, o, zgrozo! - bez komputera, fejsa, blogów... ? Normalnie, godzina z życia.
W sobotę, 29 marca obchodzono tegoroczną akcję "Godziny dla Ziemi". Gadali o tym wszyscy i wszędzie, czego nie omieszkali wykorzystać marketingowcy z Durexa.
Naukowcem nie jestem, ale moja opinia o akcji raczej pokrywa się ze zdaniem Tomasza Rożka z Nauka. To lubię. Ale nie (tylko) dlatego uznaję reklamę za średnio udaną. Zdaję sobie sprawę, że ludzi z Durexa Godzina dla ziemi może obchodzić tyle, co zeszłoroczny śnieg. I uważam, że spot naprawdę niesie przekaz. Że niby żyjemy razem, ale obok, w wirtualnym, a nie realnym świecie. Za to plus. Jednak jest powód, dla którego ta reklama nigdy do mnie trafi. Po prostu... Wolę przy zapalonym świetle ;)
Więc sorry Durex, bo coś w tym jest, ale...
Nie kupuję,
Targetowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz