Reklama, oj, dana, dana!

Umówmy się: nie wymagam marketingowego arcydzieła w reklamie kiełbasy, oleju czy zupy w proszku. Ale jak słyszę te biesiadne potupywajki, to wstydzę się i za jej twórców i za osoby w nich występujące.
Jak już pisałam na początku - oglądam telewizję,a także, jeśli nie głównie -  reklamy. Więc rady typu: "najlepiej nie oglądaj telewizji" do mnie nie trafią. O czym bym wtedy pisała? :)


Ale kiedy docierają mnie dźwięki i słowa np. '"Zupy Romana" jedno mogę powiedzieć: apetyt mi przechodzi.
Nie wiem skąd to zamiłowanie do rymowanek, wierszyków i przerobionych biesiadnych pieśni rodem z wiejskiego wesela (bez urazy dla weselników, sama miałam w takim stylu, z orkiestrą i pieczonym prosakiem :)) Ale wracając do tematu: wspomniany wyżej przebój pochodzi z reklamy zupek instant Aminio, na której pewien pan śpiewającym rymem częstochowskim zapewnia, że polska zupka chińska jest dobra na każdą okazję. 


Jest też druga reklama dotycząca zup instant/sosów na obiad tego producenta -  tu dla odmiany śpiewa kobieta (a, jakże), która doznaje spełnienia, bo mężowi smakuje to, co ugotowała. Nie mam na to innego słowa niż porażka. Również dlatego, że lekki paradoks im wyszedł - kierują się stereotypem, że żona, że pani domu, że gotuje dla reszty rodziny. i takie tam. Ale żeby taka podręcznikowa gospodyni wspomagała się daniami w proszku? To nie uchodzi! Bo o to, że zrobili to przekornie i z zamysłem ich nie podejrzewam. 
 Biesiadowo czy też ludowo jest także w reklamach kiełbasy i oleju. Przy tej drugiej "My Słowianie" i szoł na Eurowizji, to pikuś. Tu, oprócz ponętnych pań, występują jeszcze jurni panowie. Iha!

Tak, wiem, że pewnie oto chodzi, by sobie w kuchni pod nosem podśpiewywać i kupić właśnie ten, a nie inny produkt. Ale jak dla mnie skutek jest dokładnie odwrotny. Od tych średnio udanych reklam jedynie zbiera mnie na wymioty... A i kolejny paradoks z tymi zupami. W pierwszej reklamie śpiewają "Zupa Romana", a produkt wcale tak się nie nazywa, to nie wiem, co ludzie mają niby zapamiętać.. i co sobie podśpiewywać.
 Biesiadno-ludowo-diskopolowych piosenek w reklamach..
Nie kupuję, 
Targetowa


6 komentarzy:

  1. Mnie reklamy w ogóle nie przekonują. Jeśli coś będę chciała kupić, to to kupię. I nie potrzebuję, aby ktoś mnie zachęcał do tego. Przyznam szczerze, że nasze reklamy są coraz dziwniejsze, robi się wszystko, żeby tylko zaskoczyć widza albo nawet go ogłupić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem zdeklarowanym reklamożercą, ale to czy na nie działają to inna sprawa. Też uważam, czy raczej mam nadzieję, że na mnie nie działają. Chociaż lubię gotować dlatego interesują mnie reklamy kulinarne, które dają mi inspiracje. Ale te wspomniane wyżej to porażka.

      Usuń
  2. "Zupa Romana" to stary hicior disco polo wylansowany przez zespół Big Dance. Jego oryginalna treść pasuje jak ulał do reklam jedzenia, ale tu taj to "copywriter płakał jak pisał".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hicior, mówisz? :) Domyślam się, że nie był to przebój pisany specjalnie na potrzeby reklamy. Ale mnie właśnie drażni to posiłkowanie się "hiciorami" tego pokroju w reklamach, jak wspomniałam, odbierają mi apetyt...

      Usuń
  3. Do mnie 'zupa" też nie trafia, to już o wiele przyjemniejsza dla oka i ucha jest reklama oleju kujawskiego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, jakbym miała wybierać, to olej ma nieco wyższe notowania, ale mimo wszystko...

      Usuń

Copyright © Targetowa